sobota, 30 sierpnia 2014

Chapter one

Wyjęłam z szuflady różową, koronkową bieliznę i poszłam z nią do łazienki po czym ubrałam ją na swoje ciało. W bieliźnie weszłam do pokoju i z szafy wyjęłam szorty z wysokim stanem a do tego zwykłą czarką bluzkę. Pomalowałam się i wzięłam torbę w której znajdował się portfel, telefon i jeszcze kilka innych drobiazgów po czym wyszłam z pokoju wcześniej zamykając go na klucz, aby mój brat, ani żaden z jego kolegów nie wszedł do mojego pokoju.
-Hej siostra-kiedy weszłam do kuchni mój brat przywitał mnie tymi oto słowami.
-Pa-powiedziałam cicho  i skierowałam się do wyjścia. Nie przepadam za nim, za to wszystko co mi robił, jednak muszę w pewnym stopniu być dla niego miła i mu nie pyskować, abym mogła zostać w tym domu. Co prawda nie jestem jakąś wielką fanką tego domu, ale wolę to, od domu dziecka, czy jakiejś popierdolonej rodziny zastępczej. W tym samym momencie sobie przypomniałam, że nie ma kto mnie zawieść do szkoły, dlatego wróciłam się do domu i podeszłam do brata.
-Moje kochanie się stęskniło?-chciał mnie przytulić, ale go odepchnęłam. Stał przede mną w samych białych bokserkach.
-Zawieziesz mnie do szkoły?-zapytałam choć znałam już jego odpowiedź.
-Oczywiście, ale...-podszedł bliżej mnie-... coś za coś-szepnął do mego ucha. Tak, wiedziałam, że taka będzie jego odpowiedź. Żebyście nie myśleli, że kiedykolwiek się przespałam ze swoim bratem, o nie nie nie. Przynajmniej nie dobrowolnie.
-Opuścisz sobie? To pierwszy dzień, a zaraz się spóźnię. Chyba nie chcesz mieć znowu dyrektorki na karku?
-Nigdy nie lubiłem tej wrednej szmaty-nie lubił dyrektorki mojej szkoły ponieważ ona kiedyś wydaliła go ze szkoły. Ja osobiście nic do niej nie miałam, ani ona do mnie. Można powiedzieć że jest jedną z najlepszych osób w szkole. Inni nauczyciele "wyżywają" się na mnie, między innymi dlatego, że jestem siostrą Austina.
-To jak?-przewróciłam oczami.
-Po pierwsze, nie przewracaj na mnie oczami, a po drugie idę się tylko przebrać, czekaj.
-Masz pięć minut-powiedziałam i poszłam do wyjścia. Po chwili wrócił Austin, był ubrany w zwykłe czarne spodnie z obniżonym krokiem i do tego białą bokserkę. Przyznam, że mój brat miał styl i był przystojny, ale miał okropny charakter, nie rozumiem jak laski mogą na niego lecieć.
Po dziesięciu minutach drogi, byliśmy pod szkołą, wysiadłam z auta i zdziwiłam się, że Austin zrobił to samo.
-Co ty robisz?
-Korzystając z okazji, że tu jestem, mogę zaliczyć, no nie?-powstrzymałam się od wywrócenia oczami, bo tylko by się na mnie wydarł. Odeszłam nie chcąc mieć z nim nic wspólnego, niech robi co uważa za słuszne.
-Kocham cię!-krzyknął kiedy już byłam przy drzwiach szkoły. Ugh.. nienawidzę go, wiadomo po co tak krzyknął, aby mi zrobić siarę.
-Bez wzajemności-powiedziałam nieco ciszej tak aby nie usłyszał.

Podeszłam do mojej szafki, po czym wyciągnęłam z niej nowe książki na ten rok. Chodzę do tej szkoły już piąty rok, tak właśnie. Szkoła jest podzielona na dwie części, pierwsza część to middle school (gimnazjum dla osób w wieku 10-14 lat) a druga to high school (dla osób w wieku 15-18 lat). Tak więc, jest to mój pierwszy dzień w High School. Czy się boję? Nie, i tak mnie już wszyscy znają, więc czego miałabym się bać? Moi znajomi ze szkoły mają osiemnaście lat i są tu ostatni rok, więc to inni powinni bać się mnie.
W tej chwili zadzwonił dzwonek a ja szybko pobiegłam do klasy biologicznej nie chcąc się znowu spóźnić. Na lekcji widziałam wiele znanych twarzy, ale z nikim za bardzo nie gadałam. Szybko minęły mi też lekcje angielskiego i lekcja muzyki, teraz czas na lunch. Po drodze na stołówkę zobaczyłam coś co mnie zdziwiło. Mianowicie zobaczyłam mojego brata bijącego się z jakimś blondynem, który też nie wygląda jakby chodził do tej szkoły, obok nich stała jakaś skąpo ubrana laska, która starała się ich rozdzielić, jednak na marne. Kochana siostrzyczka musiała wkroczyć do akcji i kiedy pięść mojego brata miała trafić na blondyna, ja stanęłam pomiędzy nimi o mało nie dostając w nos, lecz mój brat przystanął z pięściami.
-Młoda, co ty odpierdalasz?-krzyknął i w tym samym czasie pojawiła się dyrektorka.
-Kogo ja tu widzę, rodzeństwo Mahone i Horan. Z tego co pamiętam to oprócz Marie jesteście absolwentami tej szkoły Chociaż nie, do nich wam daleko.-To chyba miało znaczyć że oboje zostali wydaleni ze szkoły.
-Marie, do dyrektora, a chłopców proszę o wyjście ze szkoły bo zadzwonię na policję.-Chciałam zaprotestować, ale mój brat zaczął gadać.
-Moja siostra nic nie zrobiła.-Czy on się za mnie wstawił?
-Dobrze, wracajcie na lekcje, a was-spojrzała na Austina i tego drugiego- nie chcę tu widzieć.-I odeszła.
-Dlaczego mała gówniaro się wtrącasz-Blondyn zaczął na mnie krzyczeń
-Ej, nie krzycz na nią chuju-powiedział i zwrócił się do mnie-Dlaczego mała gówniaro się wtrącasz?-i skończył się ten dobry braciszek. Horan, bo tak nazwała go dyrektorka, tylko się zaśmiał po czym odszedł.
-Dlaczego? Powinieneś mi być wdzięczny, inaczej już zgarnęłaby cię policja-warknęłam nie zwracając uwagi na ludzi wokół nas.
-Wracasz do domu-zaczął ciągnąć mnie za ramie, ale się wyrwałam. Może był bratem brutalem, ale ja nie byłam posłuszną dziewczynką, miałam go  w dupie.
-Nie, spierdalaj-wyrwałam się po czym odeszłam jak najdalej. Zaczęło mnie zastanawiać o co się pobili, ale szybko odgoniłam od siebie te myśli, bo nie interesowało mnie to. Poszłam na stołówkę z której wzięłam jedynie jabłko i podeszłam do naszego stolika. Siedział tam już Justin-mój najlepszy przyjaciel, Mathew, Bruce i Tom. Oni należeli do tych osób których każdy się boi, ale wcale nie byli tacy straszni.
-Hej młoda-właśnie tak mnie czasami nazywali, z racji tego że jestem z nich najmłodsza, wkurwiające, no nie?
-Hej, stary-odgryzłam się i wzięłam się za konsumowanie jabłka.
-Wiesz że już od narkotyków jesteś szkieletem, a jedyne co jesz to głupie jabłko?-zmartwił się Justin.
-Nie mam na nic ochoty-wzruszyłam ramionami.
-Młoda, idziesz dziś z nami na imprezę-stwierdził Bruce
-Jest poniedziałek-powiedziałam z niechęcią.
-I co w związku z tym?-po prostu wzruszyłam ramionami tym samym zgadzając się na "propozycje" od nich.
-Justin, odwieziesz mnie dziś do domu?-spytałam.
-Mam trening, sorki mała-uśmiechnął się. Nie pytałam się reszty, bo skoro on miał trening to reszta też.

Po skończonych lekcjach udałam się w stronę parku, zawsze na jednej z ławek siedział tam mój znajomy Jason. Nie wiem czy można to nazwać znajomością, ale kupuję od niego towar. Żadną nowością nie było, że w parku ludzie siedzieli na ławkach i pili, palili oraz ćpali. Tak też było dzisiaj. Jason siedział na ławce z grupką chłopaków, ugh okropne. Zauważyli mnie dopiero kiedy do nich podeszłam.
-Hej, McCann-przywitałam się
-Hej słoneczko, czego u mnie szukasz?-zaśmiał się, a jego koledzy zrobili to samo. W grupce chłopaków zobaczyłam też tego blondyna który bił się z moim bratem. Nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi, chciałam tylko moje dragi.
-A czego mogę szukać?-zapytałam jakby głupi nie wiedział. Chłopak wyciągnął z kieszeni dwa woreczki z białym proszkiem i już miał mi je podawać, kiedy przystanął.
-Pamiętaj, że możesz mi zapłacić w naturze-uśmiechnął się, a ja ponownie tego dnia przewróciłam oczami. Tak, kilka razy "zapłaciłam" mu seksem, ale to było wtedy kiedy nie miałam hajsu, a byłam na głodzie. Były też sytuacje w których mój brat na siłę mi wstrzyknął w żyłę narkotyk abym się przespała z Jasonem i zapłaciła za jego długi. Tak, mówię to ze spokojem, przyzwyczaiłam się do mojego marnego życia.
Wyrwałam mu z ręki woreczki i podałam pieniądze po czym odeszłam.Droga do mojego domu była dosyć długa, ale nie mogłam na to poradzić. Po kilku minutach chodzenia zatrzymał się przy mnie czerwony samochód, ja jednak szłam dalej.
-Laleczko, zaczekaj-nadal się nie zatrzymałam bo wkurwiłam się przezwiskiem jakie mi nadał.-Kurwa, czekaj!-obróciłam się i zobaczyłam blondyna, już wszyscy wiecie jakiego.
-Czego chcesz?-powiedziałam niechętnie.
-Wsiadaj, podwiozę cię-to głupie, ale od razu zgodziłam się na jego propozycje,. Po prostu nie chciało mi się iść. Podałam mu adres i przez chwile jechaliśmy w ciszy.
-Jesteś siostrą Austina?-zagadał
-Może-odpowiedziałam niechętnie. Nagle poczułam dłoń na moim kolanie, nie strzepnęłam jej, ale spojrzałam pytająco na Horana.
-No weź, wiem że nie jesteś taką cnotką. Ty i ja na tyle samochodu?

Ew, wiem że ten rozdział jest jeszcze nudny, ale to się zmieni. Dziękuję wam za komentarze :) 

7 komentarzy:

  1. Wreszcie rozdział...
    Myślałam że się nie doczekam ;*
    Super się zaczyna.
    Nie ma to jak pierwszy rozdział i juz takie akcje...
    Horan, ty nie grzeczny...
    Takie propozycje...
    Braciszek jest po prostu cudowny...
    Ma dziewczyna przejebane.
    Czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie.
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Whow, whow, whow. Genialny rozdział ! <3 ma przesrane dziewczyna ;/
    nie moge sie doczekac nastepnego <3

    jak masz chęć to wpadnij :))))
    +jesteś u mnie w polecanych bo uwielbiam twoje opowiadanie.
    http://forgiveniallhoran.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest nudny, zresztą wiadomo ze w 1 to akcji nie ma za bardzo jeszcze ;p Czekam na nn bo ten ciekawy ;) :* /A

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział masz przeogromny talent z niecierpliwością czekam na następny :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. hahhahah zaspamowałaś u mnie.... no i jestem !!
    zaciekawiłaś mnie, bo ten rozdział super :D
    czekam na druugi ♥
    J.

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne! zakochałam siem XD kiedy następny?? :P
    zapraszam do mnie
    linssmnjtt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne *o* Już mi się ten blog podoba <333 Czekam na nn i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń