sobota, 27 września 2014

Chapter two

Czytasz=komentujesz
-Miałeś mnie zawieść do domu, a z tego co wiem, nie mieszkam tu-wskazałam na obskurną kamienicę. Wcale nie mieszkałam w lepszym miejscu, ale po prostu chciałam się znaleźć już w moim pokoju i zacząć się uczyć. Ha, dobre, uczyć.
-Myślałaś że jak grzeczny chłopczyk zawiozę cię gdzie chcesz? Aż tak miły nie jestem-zaśmiał się po czym wyszedł z auta czekając aż wysiądę. Ja natomiast nie ruszyłam się ani o milimetr pozostając w tej samej pozycji do chwili aż chłopak nie szarpnął za moje ramie.
-Wychodź!
-Nie, nigdzie nie idę, spierdalaj
-Tak, idziesz!
-Możesz przestać się drzeć? Jesteśmy w miejscu publicznym i ludzie się na nas gapią-wskazałam na grupkę chłopaków patrzących się na nas.
-To moi kumple, a teraz wysiadaj, albo cię tu zamknę-Nadal siedziałam w miejsu. Chłopak wkurzony zamknął drzwi i poszedł do swoich kumpli. Drzwi nie dało się otworzyć od środka, dlatego nie mogłam sama wyjść a nie zamierzałam wołać chłopaka. Po chwili zauważyłam że sobie poszedł, ale po kilku minutach wrócił z reklamówką pełną flaszek wódki. Chłopaki zaraz odeszli z mojego punktu widzenia i prawdopodobnie poszli do mieszkania jednego z nich.
Niall's POV
Piłem kolejny kieliszek wódki nie popijając go niczym, czułem że byłem już lekko wstawiony ale nadal kontaktowałem.
-Horan, a ty przypadkiem nie zostawiłeś tam tej dupy w samochodzie?-zaśmiał się Jack.
-Ta... niech tam siedzi-oparłem się o tył kanapy i westchnąłem.
-Dobra jest?-Tym razem Louis.
-Podobno..
-Nie pieprzyłeś jej?-zapytali wszyscy naraz zdziwieni. Zamknąłem oczy i westchnąłem.
-Nie miałem okazji-wzruszyłem ramionami i zacząłem się zastanawiać nad tym czy dziewczyna nadal tam siedzi, szczerze mówiąc mam wrażenie że wyszła.
-Miałeś, choćby w tym samochodzie, kim ona w ogóle jest?
-Siostrą Austina-odparłem. Chłopaki spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Wyrwałeś tą słynną siostrę Austina?-Zapytał Zayn
-Yep-powiedziałem i wstałem z kanapy wędrując do drzwi. Chciałem sprawdzić czy ta laska nadal była w samochodzie. Zszedłem na dół i wysiadałem się z bloku. W aucie nadal siedziała dziewczyna, tyle ze spała. Swoją drogą wyglądała całkiem nieźle, przynajmiej miała zamkniętą buźkę i nie marudziła. Chwile jeszcze na nią popatrzyłem i zobaczyłem ze dziewczyna zaczyna się budzić, więc wyciagnąłem kluczyki ze spodni i otworzyłem drzwi mojego cudeńka. Pewnie zastanawiacie się po co ją tu ściągnąłem skoro tylko siedziała w samochodzie. Otóż najpierw chciałem ją tylko przelecieć, potem wpadłem na pomysł aby zrobić na złość Austinowi i pobawić się trochę jego siostrzyczką, ale to jest część mojego planu.  

Marie's POV
Ciężko podniosłam swoje powieki, pierwszą myśl jaka przyszła po przebudzeniu to "Ja pierdole,  szkoła " ale przypomniałam sobie ze zasnęłam w aucie tego idioty. Kiedy już rozbudziłam się tak aby kojarzyć fakty poczułam szturchanie mnie w ramię. Nie powiedziałam nic, po prostu chciałam wyjść z tej "ciasnej puszki ". Mam lekka klaustrofobie, wiec siedzenie w tym pomieszczeniu nie było mi na rękę, ale cóż, jestem uparta i czasami szkodzę tym samej sobie. 
-Jesteś twarda-stwierdził
-Wiem-odpowiedziałam dumnie i się lekko uśmiechnęłam,
Spojrzałam na ekran swojego telefonu i zobaczyłam, że mam 8 nieodebranych połączeń od Austina i 2 od Justina. Mam przejebane, nie chodzi tu o mojego przyjaciela, ale o brata.
-Wchodzisz, czy cię odwieść?-zapytał. Nie no, zapierdolę go.
-Jesteś pojebany, czy pojebany?-krzyknęłam-Najpierw chcesz mnie wyruchać w swoim samochodzie, potem mnie zostawiasz na kilka godzin z nim, a teraz się pytasz czy mnie odwieźć? Odpowiem za ciebie, jesteś pojebany.-skończyłam i wyszłam z samochodu. Chłopak nie odezwał się tylko patrzył na mnie zdziwiony. Westchnęłam i zaczęłam od niego odchodzić.
-Suka-chyba powiedział to do siebie, abym nie usłyszała. Niestety, tak się nie stało. Odwróciłam się i walnęłam go w policzek.
-Suka i dziwka-na drugie słowo zebrały mi się łzy w oczach, ale nie pozwoliłam im wypłynąć. Dostał w drugi policzek. 
-Dziwką, to sobie możesz nazywać swoje koleżanki na noc, ale nie mnie-krzyknęłam i rzuciłam się na niego z pięściami. Niall złapał moje nadgarstki uniemożliwiając mi machanie nimi.
-A co, może mi jeszcze powiesz, że nie spałaś z Jasonem za narkotyki, nie spałaś po kilka razy ze swoimi "przyjaciółmi" i kumplami brata, proszę cię, spałaś nawet ze swoim bratem.
-Niby skąd masz takie informacje niedojebańcu-chciałam płakać, chciałam tak bardzo, ale nie mogłam, żadna łza nie wypłynie z moich oczy, żadna, już nigdy. Kiedyś płakałam dzień w dzień, noc w noc, ale postanowiłam, że już żadna łza nie wypłynie, żadna. Co do tego co powiedział chłopak, jednocześnie kłamał i mówił prawdę. Z Jasonem spałam, co już wiecie, ale byłam na głodzie, byłam spragniona narkotyków. Z moimi przyjaciółmi nie spałam, nigdy. Co do kolegów brata i jego samego. Owszem, ale nie z własnej woli. Kilkakrotnie mnie do tego zmuszali, lub było to kiedy nie kontaktowałam, Nie jestem dziwką, prawda?
-Ile masz lat, dziewczynko, piętnaście?-pchnął mnie na swój samochód.
-Może-szepnęłam-A teraz chcę iść do domu, nie utrudniaj mi tego.-Chcę już wziąć dragi, które kupiłam od McCanna. W tej chwili zaczynałam się robić zła, muszę coś wciągnąć, muszę teraz. Z całej siły odepchnęłam chłopaka, na moje szczęście nie trzymał mnie mocno. Nie zwracając uwagi na sytuację w której się znajdowałam wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni woreczek z białym proszkiem, po czym otworzyłam go i obdarowałam chłopaka ostatnim spojrzeniem. Wysypałam część zawartości foliowej torebeczki na lewą rękę i niedbale ułożyłam z tego "prostą" linię. Zatkałam sobie prawą dziurkę nosa i bez żadnego banknotu zaczęłam wciągać kokainę. 

Niall's POV
Przypatrywałem się uważnie temu co robi Marie, imponowała mi, nie była jak te puste laski, ale wciąż była dziwką, każda laska to dziwka, żadna nie będzie ci wierna. Nie to żebym takiej szukał, ale tak jest. Nie ma na tym świecie ludzi prawdziwych, każdy jest zakłamany.
Po chwili dziewczyna oparła się o samochód i zamknęła oczy, była w swoim świecie, wiem jak to jest, sam jestem uzależniony. Kiedy miałem wrażenie że dziewczyna zaraz zaśnie złapałem ją za rękę i wsadziłem do samochodu, sam usiadłem na miejscu kierowcy i odjechałem kierując się pod dom jej i jej brata. Doskonale wiedziałem gdzie mieszka, często bywałem tak na imprezach u jej brata, najczęściej aby narobić trochę zamieszania, bo nie bardzo lubiłem Austina. Nie bardzo? Był moim wrogiem, nienawidziłem tego kolesia/

Marie's POV
Dojeżdżaliśmy już pod mój dom, nie odzywałam się do Nialla ani on do mnie, nie przeszkadzało mi to, byłam teraz w swoim świecie, ale musiałam się doprowadzić do normalności kiedy byliśmy pod moim domem. Mam przejebane, nie dość że nie wróciłam po szkole, to jeszcze wróciłam z Niallem, a on i mój brat nie bardzo się chyba lubili. Wysiadłam z samochodu nie dziękując za podwózkę, jeszcze czego. Po otwarciu drzwi poczułam mocny zapach papierosów wymieszanych z marihuaną. Dawno nie paliłam, i tego i tego. Starłam się niezauważalnie przejść do swojego pokoju, ale nie udało mi się to. 
-Chodź kochanie, zabawimy sie-usłyszałam za sobą głos brata. Dlaczego jedyne czego chcą ode mnie faceci to seks?

przepraszamprzepraszamprzepraszam że rozdziału nie było tak długo, jestem okropna, wiem to. Dziękuję za komentarze i wyświetlenia :) Nie wiem czy widzieliście już zwiastun, a więc oto on. Zastanawiam się nad założeniem blogowego aska, gdzie będziecie mogli się pytać kiedy następny rozdział czy coś takiego :) A na razie jeśli macie jakieś pytania, zapraszam na twittera @versacegoxmez

sobota, 30 sierpnia 2014

Chapter one

Wyjęłam z szuflady różową, koronkową bieliznę i poszłam z nią do łazienki po czym ubrałam ją na swoje ciało. W bieliźnie weszłam do pokoju i z szafy wyjęłam szorty z wysokim stanem a do tego zwykłą czarką bluzkę. Pomalowałam się i wzięłam torbę w której znajdował się portfel, telefon i jeszcze kilka innych drobiazgów po czym wyszłam z pokoju wcześniej zamykając go na klucz, aby mój brat, ani żaden z jego kolegów nie wszedł do mojego pokoju.
-Hej siostra-kiedy weszłam do kuchni mój brat przywitał mnie tymi oto słowami.
-Pa-powiedziałam cicho  i skierowałam się do wyjścia. Nie przepadam za nim, za to wszystko co mi robił, jednak muszę w pewnym stopniu być dla niego miła i mu nie pyskować, abym mogła zostać w tym domu. Co prawda nie jestem jakąś wielką fanką tego domu, ale wolę to, od domu dziecka, czy jakiejś popierdolonej rodziny zastępczej. W tym samym momencie sobie przypomniałam, że nie ma kto mnie zawieść do szkoły, dlatego wróciłam się do domu i podeszłam do brata.
-Moje kochanie się stęskniło?-chciał mnie przytulić, ale go odepchnęłam. Stał przede mną w samych białych bokserkach.
-Zawieziesz mnie do szkoły?-zapytałam choć znałam już jego odpowiedź.
-Oczywiście, ale...-podszedł bliżej mnie-... coś za coś-szepnął do mego ucha. Tak, wiedziałam, że taka będzie jego odpowiedź. Żebyście nie myśleli, że kiedykolwiek się przespałam ze swoim bratem, o nie nie nie. Przynajmniej nie dobrowolnie.
-Opuścisz sobie? To pierwszy dzień, a zaraz się spóźnię. Chyba nie chcesz mieć znowu dyrektorki na karku?
-Nigdy nie lubiłem tej wrednej szmaty-nie lubił dyrektorki mojej szkoły ponieważ ona kiedyś wydaliła go ze szkoły. Ja osobiście nic do niej nie miałam, ani ona do mnie. Można powiedzieć że jest jedną z najlepszych osób w szkole. Inni nauczyciele "wyżywają" się na mnie, między innymi dlatego, że jestem siostrą Austina.
-To jak?-przewróciłam oczami.
-Po pierwsze, nie przewracaj na mnie oczami, a po drugie idę się tylko przebrać, czekaj.
-Masz pięć minut-powiedziałam i poszłam do wyjścia. Po chwili wrócił Austin, był ubrany w zwykłe czarne spodnie z obniżonym krokiem i do tego białą bokserkę. Przyznam, że mój brat miał styl i był przystojny, ale miał okropny charakter, nie rozumiem jak laski mogą na niego lecieć.
Po dziesięciu minutach drogi, byliśmy pod szkołą, wysiadłam z auta i zdziwiłam się, że Austin zrobił to samo.
-Co ty robisz?
-Korzystając z okazji, że tu jestem, mogę zaliczyć, no nie?-powstrzymałam się od wywrócenia oczami, bo tylko by się na mnie wydarł. Odeszłam nie chcąc mieć z nim nic wspólnego, niech robi co uważa za słuszne.
-Kocham cię!-krzyknął kiedy już byłam przy drzwiach szkoły. Ugh.. nienawidzę go, wiadomo po co tak krzyknął, aby mi zrobić siarę.
-Bez wzajemności-powiedziałam nieco ciszej tak aby nie usłyszał.

Podeszłam do mojej szafki, po czym wyciągnęłam z niej nowe książki na ten rok. Chodzę do tej szkoły już piąty rok, tak właśnie. Szkoła jest podzielona na dwie części, pierwsza część to middle school (gimnazjum dla osób w wieku 10-14 lat) a druga to high school (dla osób w wieku 15-18 lat). Tak więc, jest to mój pierwszy dzień w High School. Czy się boję? Nie, i tak mnie już wszyscy znają, więc czego miałabym się bać? Moi znajomi ze szkoły mają osiemnaście lat i są tu ostatni rok, więc to inni powinni bać się mnie.
W tej chwili zadzwonił dzwonek a ja szybko pobiegłam do klasy biologicznej nie chcąc się znowu spóźnić. Na lekcji widziałam wiele znanych twarzy, ale z nikim za bardzo nie gadałam. Szybko minęły mi też lekcje angielskiego i lekcja muzyki, teraz czas na lunch. Po drodze na stołówkę zobaczyłam coś co mnie zdziwiło. Mianowicie zobaczyłam mojego brata bijącego się z jakimś blondynem, który też nie wygląda jakby chodził do tej szkoły, obok nich stała jakaś skąpo ubrana laska, która starała się ich rozdzielić, jednak na marne. Kochana siostrzyczka musiała wkroczyć do akcji i kiedy pięść mojego brata miała trafić na blondyna, ja stanęłam pomiędzy nimi o mało nie dostając w nos, lecz mój brat przystanął z pięściami.
-Młoda, co ty odpierdalasz?-krzyknął i w tym samym czasie pojawiła się dyrektorka.
-Kogo ja tu widzę, rodzeństwo Mahone i Horan. Z tego co pamiętam to oprócz Marie jesteście absolwentami tej szkoły Chociaż nie, do nich wam daleko.-To chyba miało znaczyć że oboje zostali wydaleni ze szkoły.
-Marie, do dyrektora, a chłopców proszę o wyjście ze szkoły bo zadzwonię na policję.-Chciałam zaprotestować, ale mój brat zaczął gadać.
-Moja siostra nic nie zrobiła.-Czy on się za mnie wstawił?
-Dobrze, wracajcie na lekcje, a was-spojrzała na Austina i tego drugiego- nie chcę tu widzieć.-I odeszła.
-Dlaczego mała gówniaro się wtrącasz-Blondyn zaczął na mnie krzyczeń
-Ej, nie krzycz na nią chuju-powiedział i zwrócił się do mnie-Dlaczego mała gówniaro się wtrącasz?-i skończył się ten dobry braciszek. Horan, bo tak nazwała go dyrektorka, tylko się zaśmiał po czym odszedł.
-Dlaczego? Powinieneś mi być wdzięczny, inaczej już zgarnęłaby cię policja-warknęłam nie zwracając uwagi na ludzi wokół nas.
-Wracasz do domu-zaczął ciągnąć mnie za ramie, ale się wyrwałam. Może był bratem brutalem, ale ja nie byłam posłuszną dziewczynką, miałam go  w dupie.
-Nie, spierdalaj-wyrwałam się po czym odeszłam jak najdalej. Zaczęło mnie zastanawiać o co się pobili, ale szybko odgoniłam od siebie te myśli, bo nie interesowało mnie to. Poszłam na stołówkę z której wzięłam jedynie jabłko i podeszłam do naszego stolika. Siedział tam już Justin-mój najlepszy przyjaciel, Mathew, Bruce i Tom. Oni należeli do tych osób których każdy się boi, ale wcale nie byli tacy straszni.
-Hej młoda-właśnie tak mnie czasami nazywali, z racji tego że jestem z nich najmłodsza, wkurwiające, no nie?
-Hej, stary-odgryzłam się i wzięłam się za konsumowanie jabłka.
-Wiesz że już od narkotyków jesteś szkieletem, a jedyne co jesz to głupie jabłko?-zmartwił się Justin.
-Nie mam na nic ochoty-wzruszyłam ramionami.
-Młoda, idziesz dziś z nami na imprezę-stwierdził Bruce
-Jest poniedziałek-powiedziałam z niechęcią.
-I co w związku z tym?-po prostu wzruszyłam ramionami tym samym zgadzając się na "propozycje" od nich.
-Justin, odwieziesz mnie dziś do domu?-spytałam.
-Mam trening, sorki mała-uśmiechnął się. Nie pytałam się reszty, bo skoro on miał trening to reszta też.

Po skończonych lekcjach udałam się w stronę parku, zawsze na jednej z ławek siedział tam mój znajomy Jason. Nie wiem czy można to nazwać znajomością, ale kupuję od niego towar. Żadną nowością nie było, że w parku ludzie siedzieli na ławkach i pili, palili oraz ćpali. Tak też było dzisiaj. Jason siedział na ławce z grupką chłopaków, ugh okropne. Zauważyli mnie dopiero kiedy do nich podeszłam.
-Hej, McCann-przywitałam się
-Hej słoneczko, czego u mnie szukasz?-zaśmiał się, a jego koledzy zrobili to samo. W grupce chłopaków zobaczyłam też tego blondyna który bił się z moim bratem. Nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi, chciałam tylko moje dragi.
-A czego mogę szukać?-zapytałam jakby głupi nie wiedział. Chłopak wyciągnął z kieszeni dwa woreczki z białym proszkiem i już miał mi je podawać, kiedy przystanął.
-Pamiętaj, że możesz mi zapłacić w naturze-uśmiechnął się, a ja ponownie tego dnia przewróciłam oczami. Tak, kilka razy "zapłaciłam" mu seksem, ale to było wtedy kiedy nie miałam hajsu, a byłam na głodzie. Były też sytuacje w których mój brat na siłę mi wstrzyknął w żyłę narkotyk abym się przespała z Jasonem i zapłaciła za jego długi. Tak, mówię to ze spokojem, przyzwyczaiłam się do mojego marnego życia.
Wyrwałam mu z ręki woreczki i podałam pieniądze po czym odeszłam.Droga do mojego domu była dosyć długa, ale nie mogłam na to poradzić. Po kilku minutach chodzenia zatrzymał się przy mnie czerwony samochód, ja jednak szłam dalej.
-Laleczko, zaczekaj-nadal się nie zatrzymałam bo wkurwiłam się przezwiskiem jakie mi nadał.-Kurwa, czekaj!-obróciłam się i zobaczyłam blondyna, już wszyscy wiecie jakiego.
-Czego chcesz?-powiedziałam niechętnie.
-Wsiadaj, podwiozę cię-to głupie, ale od razu zgodziłam się na jego propozycje,. Po prostu nie chciało mi się iść. Podałam mu adres i przez chwile jechaliśmy w ciszy.
-Jesteś siostrą Austina?-zagadał
-Może-odpowiedziałam niechętnie. Nagle poczułam dłoń na moim kolanie, nie strzepnęłam jej, ale spojrzałam pytająco na Horana.
-No weź, wiem że nie jesteś taką cnotką. Ty i ja na tyle samochodu?

Ew, wiem że ten rozdział jest jeszcze nudny, ale to się zmieni. Dziękuję wam za komentarze :) 

piątek, 29 sierpnia 2014

Prologue




Nie powiem ci, co to naprawdę jest
Mogę ci jedynie powiedzieć, jak się czuję 
I teraz to stalowy nóż w mojej tchawicy
Nie mogę oddychać, ale walczę tak długo, jak tylko mogę
Tak długo, jak to czuję, tak jakbym leciał
Naćpany miłością, pijany własną nienawiścią
Jakbym wąchał farbę i kocham to bardziej niż cierpię, duszę się
I już kiedy mam utonąć ona mnie ratuje
Cholernie mnie nienawidzi, a ja to kocham
Czekaj! Dokąd idziesz? Zostawiam Cię!
Nie, nigdzie nie idziesz, wracaj
I tak w kółko
To szalone, bo kiedy jest dobrze wszystko układa się wspaniale
Jestem jak superman ze sprzyjającym wiatrem
Ona to Louis Lane, ale kiedy jest źle jest okropnie, tak mi wstyd, pękam
Co to za koleś? Nawet nie wiem jak się nazywa
Położyłem na niej ręce, nigdy już tak nisko nie upadnę
Chyba sam nie znam mojej siły

Czy kochałeś kiedyś kogoś tak bardzo, że ledwo mogłeś oddychać?

Kiedy jesteś z tą osobą
Spotykacie się i żadne z was nie wie, co was do siebie ciągnie
Czujesz to ciepło
Tak, dreszcze - kiedyś je dostawałaś
Teraz chce ci się rzygać jak na niego patrzysz
Przysięgałaś, że nigdy go nie uderzysz, nigdy nie zrobisz nic by go zranić
Teraz stoicie twarzą w twarz, z każdego słowa spływa jad
Popychacie się, ciągniecie się za włosy, drapiesz, wczepiasz w niego paznokcie i bijesz go
Rzucasz na ziemie, trzymasz
Całkowicie zagubiliście się w tej chwili
To wściekłość, która kontroluje obie strony
Więc oni mówią, że lepiej iść własnymi ścieżkami
Przypuszczam, że nie znają was, dzisiaj jest już przeszłością
Wczoraj się skończyło, to inny dzień
Brzmi jak zacięta płyta – ciągle ta sama śpiewka, ale obiecałeś jej
Następnym razem pokażesz umiar
Nie dostaniesz kolejnej szansy
Życie to nie gra Nintendo
A ty znów skłamałeś 
A teraz przez okno patrzysz, jak odchodzi
Pewnie to dlatego nazywają to ’Window Pain’

Tak, wiem, że powiedzieliśmy czy zrobiliśmy różne rzeczy, ale nie chcieliśmy tego

I znów wracamy do tej samej struktury, do tej samej rutyny
Ale Twój temperament jest tak samo zły, jak mój
Jesteś taka sama jak ja
Ale Jeśli chodzi o miłość - jesteś po prostu zaślepiona
Kochanie, proszę, wróć
To nie przez Ciebie, kochanie, to wszystko przeze mnie
Może nasz związek wcale nie jest taki szalony, jak się wydaje
Może tak właśnie wygląda spotkanie tornada z wulkanem
Wiem tylko że za bardzo cię kocham, by chociaż odejść
Wejdź do środka, zabierz swoje bagaże z chodnika
Czy nie słyszysz szczerości w moim głosie kiedy mówię?
Powiedziałem ci - to moja wina
Popatrz mi w oczy
Następnym razem, kiedy będę wkurwiony walnę pięściami w ścianę
Następnym razem. Nie będzie następnego razu
Przepraszam, chociaż wiem, że to tylko kłamstwa
Mam dość gierek, chcę ją po prostu odzyskać
Wiem, jestem kłamcą
Kurwa, jeśli ona znów spróbuje odejść
Przywiążę ją do łóżka i podpalę dom
Eminem-Love The Way You Lie

To wszystko wydaje się takie dziwne, są dni w których mogę całe dnie przepłakać w łóżku, a są też takie w których ubieram obcisłą sukienkę i nie zwracają uwagi na ludzi dookoła mnie idę do klubu porządnie się spić i naćpać. Taka już jestem. Jestem narkomanką, ale dobrze mi z tym. Nie chcę skończyć, kiedy ćpam, wszystko inne wydaje się weselsze wszystkie zmartwienia jakie są dookoła mnie odpływają. W to wszystko wciągnął mnie starszy brat. Ha! Wzorowy braciszek, nieprawdaż? Podawał swojej czternastoletniej (jeszcze wtedy) dragi, aby mogła sypiać z jego kolegami. Od tamtego czasu jestem uzależniona.Teraz mam piętnaście lat. Nie ma m przyjaciółek, w ogóle jestem mało dziewczęca, mam za to kilku dobrych kumpli z którymi zawsze się świetnie bawię. Nie mam mamy, ani taty. Razem z bratem mieszkaliśmy w domu dziecka do puki on nie skończył osiemnastu lat. Już od dwóch lat tam nie mieszkamy i wcale tego nie żałuję, cieszę się z tego. Może interesuje was moje życie miłosne? Tak? W takim razie muszę was rozczarować, ale go nie mam.

Do czasu.

Czytasz=komentujesz :)